Chemik - Stephenie Meyer


Autor: Stephenie Meyer

Tytuł: Chemik

Wydawnictwo: Edipresse

Data wydania: 28 marca 2017

Liczba stron: 568

ISBN9788379457557



Pewnie dość dużą grupę czytelników zainteresował fakt, że Stephenie Meyer wydaje nową książkę - i to nie o wampirach! Autorka po raz ponowny postawiła na literaturę dla dorosłych. Po debiucie w postaci Intruza, który zawierał elementy science fiction, teraz zdecydowała się na coś całkowcie odmiennego. Intrygi, tajemnice amerykańskiego rządu i ukrywanie się pod różnymi tożsamościami brzmi ciekawie, prawda? Jesteście ciekawi jak sobie poradziła z tym tematem? W takim razie zapraszamy na recenzję.


Powiedzmy, że nazywa się Alex. Tożsamość i imiona zmienia jak rękawiczki – pracuje dla amerykańskiej agencji rządowej, która jest tak tajna, że nawet nie ma nazwy. Alex zajmowała się przygotowywaniem substancji pomagających śledczym wydobywać zeznania od podejrzanych. Określenie nowoczesne metody tortur byłoby tu na miejscu.Po zamachu na życie Alex, w którym ginie jej przyjaciel i zarazem współpracownik, kobieta zaczyna się ukrywać. Po kilku latach zgłasza się do niej kolega z departamentu, powierzając jej kolejne zadanie. Ma wynaleźć broń przeciwko zabójczemu wirusowi, by ocalić miliony amerykańskich obywateli. Czy to zasadzka, czy też rzeczywiście od wyjątkowych umiejętności Alex zależy życie wielu ludzi?


RECENZJA MAGDY
Lubię twórczość Stephenie Meyer. Tak napisałam to, znów przyznałam się publicznie. Jednak jestem świadoma braków i wad w jej książkach. Mimo wszystko bardzo cieszyłam się możliwością przeczytania Chemika. Ciekawy opis i całkowite odejście od literatury młodzieżowej dobrze prezentowało się na filmikach promocyjnych. Autorka z pewnością mnie zaskoczyła i to w pozytywnym sensie.
Książkę należy podzielić na pierwsze sto stron i wszystko co dzieję się po nich. Na samym początku było po prostu nudno. Treść skupiła się na przedstawieniu nam bohaterki, jej życia i tym jak radziła sobie w sytuacji, w której się znalazła. Było to potrzebne, ale z pewnością można było umieścić te informacje w inny sposób. Niestety, przez to mamy kilka rozdziałów w których nie pojawia się żaden dialog, a opisywane są szczegółowo najdrobniejsze czynności. Można to przetrwać, ale jeśli ktoś szybko zniechęca się do książki i nie ma problemu z porzuceniem jej po kilkunastu stronach - w tym momencie z pewnością by to uczynił.
Jednak jeśli przetrwamy ten kiepski początek, to zaczyna się naprawdę niesamowita historia. Cała fabuła robi się intrygująca i nie można się oderwać od książki. Cały czas czytasz dalej, żeby dowiedzieć się o co tak naprawdę chodzi. Akcja zaczyna się w momentach, w których kompletnie się tego nie spodziewasz. Dzięki temu nie ma szans żeby przy tej opowieści się nudzić. Autorka nadal szczegółowo opisuje proste czynności, ale według mnie nie jest to wada. Wręcz przeciwnie, przy tylu fachowych nazwach, wręcz chcemy żeby było podanych więcej szczegółów. Bardzo dobrym zabiegiem było, że Stephenie zaczerpnęła wiedzy z różnych źródeł i postawiła na konkrety. Sprawiło to, że fabuła jest jeszcze bardziej interesująca. Do tego intrygi, tajemnice rządowe i broń, która może zniszczyć cały kraj. Brzmi fascynująco, prawda?
Jednak przejdźmy do największego plusa tej książki - bohaterki. Jest to kobieta, przyjmijmy z opisu, że nazywa się Alex. Jednak jej sytuacja zmusiła ją żeby swoją tożsamość zmieniała tak często jak bieliznę. Nie jest to typowa bohaterka, która ratuje świat. Nie jest też bezbronną małą dziewczynką, która potyka się o własne nogi. Mamy silną, logiczną bohaterkę, która znalazła się w trudnej sytuacji i poradziła z nią sobie najlepiej jak mogła. Cieszy mnie, że do końca książki ta postać nadal była logiczna. Nie jest to może najlepsze określenie postaci, ale w tym przypadku najlepsze i jak najbardziej pozytywne. Cechy, które poznajemy u Alex na początku, są konsekwentne ukazywane w dalszej części książki. Mimo wielu zmian w jej życiu, nadal jest to kobieta, którą poznaliśmy na pierwszych stronach powieści, po lekkich modyfikacjach, ale ludzie się przecież zmieniają.
W książce jest też wiele innych postaci, choć akurat nie mamy co liczyć na całą ich galerię. Pojawia się jednak dwóch mężczyzn, którzy z czasem dołączają do grona głównych bohaterów. Jest też kilka postaci pobocznych, jednak są tylko tłem i nie poświęcono im za wiele uwagi.
Myślę, że kilka słów należy też napisać o wątku romantycznym, bo przecież świat by się skończył jakby takiego nie było. Nie neguję go, ale też nie jest to też coś co mnie zachwyciło. Postać męska w nim jest zbyt idealna. To tak jakby spytać się nastolatkę jak według niej powinien zachowywać się ideał mężczyzny. Cechy, które wymieni opisują właśnie tego bohatera. Jest to ciekawe przeciwieństwo do bohaterki, ale nie do końca mi pasowało. Mimo wszystko może feministycznej części każdej kobiety spodoba się to, że to Alex nosi w tym związku spodnie i to ona nie raz ratuje mu życie.
Myślę, że autorka z każdą kolejną książką pisze coraz lepiej. Nadal za bardzo rozwodzi się nad mało istotnymi rzeczami i opisuje wydarzenia, które kompletnie nie mają znaczenia dla fabuły. Jednak Stephenie Meyer dużo osiągnęła przez te lata i według mnie jest na dobrej drodze żeby napisać coś, co zachwyci najwybredniejszych czytelników. Mnie ta książka naprawdę się podobała. Po jakichś 150 stronach wydarzyło się już wszystko z opisu i dopiero wtedy możemy się dowiedzieć o czym jest naprawdę. Jednak nie dostajemy wszystkiego na raz. Z każdym rozdziałem wraz z bohaterami odkrywamy kolejną tajemnicę i dostajemy wyjaśnienia, które zmieniają fabułę o 180 stopni. Myślę, że nie warto patrzeć na tę książkę przez pryzmat Zmierzchu i na starcie się do niej zniechęcać. Możecie się naprawdę zaskoczyć.


RECENZJA NATALII
Stephenie Meyer to autorka, którą w domowym zaciszu dużo osób uwielbia, ale publicznie boi się do tego przyznać. Nie mam pojęcia dlaczego z biegiem czasu do jej nazwiska przywarły teksty w stylu “jaka jej twórczość jest słaba” czy memowe “still better story than Twilight”. W końcu to dzięki niej dużo osób zaczęło swoją przygodę z czytaniem, przywołała modę na wampiry, a Zmierzch (choć schematyczny) jest typową młodzieżówką. Zachwycona Intruzem, rozczarowana Życiem i śmiercią byłam bardzo ciekawa jej najnowszej książki. Jak Meyer poradziła sobie z napisaniem powieści bez nadprzyrodzonych wątków?
Mam problem z recenzją tej książki. Już wyjaśniam co jest tego powodem. Główną bohaterką jest kobieta, która żyje w ukryciu i co chwilę zmienia tożsamość, bo jej były pracodawca chce żeby wąchała kwiatki od spodu. Z tego powodu “Alex”, bo to głównie tym imieniem się posługuje, nie ma żadnych znajomych i nie przebywa w jednym miejscu przez dłuższy czas. Przez wieczną ucieczkę i życie w samotności pierwsze sto stron jest strasznie nudne. Obszerne opisy przemieszczania się z jednego miejsca na drugie, podejrzliwość na każdym kroku, brak dialogów i konkretów dotyczących zapewniania sobie ochrony - to w skrócie początek tej powieści. A wszystko co się dzieje po setnej stronie już jest spoilerem. Jednak postaram się jak mogę.
Alex jest jedną z najlepiej wykreowanych bohaterek z jakimi miałam do czynienia. Nie jest to kolejna miękka klucha, która tylko czeka aż rycerz przyjdzie jej na ratunek. Posturą nie zachwyca, więc jeśli chce żyć, musi nadrabiać czymś innym - znajomością chemii. To dzięki tej wiedzy od lat udaje jej się uniknąć śmierci z rąk dawnego szefostwa. Jednak byłemu pracodawcy udaje się z nią skontaktować i tym razem zamiast zabić proponuje kolejną fuchę. Tylko czy to zlecenie nie jest kolejną pułapką? Alex przez lata alienacji wszędzie widzi spisek i nic dziwnego, że przed podjęciem decyzji najpierw przeanalizuje kilkanaście możliwych scenariuszy, by poznać konsekwencje, które mogą ją dotknąć. To jest postać, która zachowuje się adekwatnie do tego, przez co już przeszła w życiu. I to w niej uwielbiam.
Jednak z biegiem stron na drodze Alex stają inne osoby. Jedna z nich jest napisana równie świetne jak główna bohaterka, ale z innymi już jest gorzej. Niestety, nie mogę się bardziej rozpisać na ten temat, bo spoilery. :( W każdym razie dzięki nim w końcu pojawiają się dialogi, a Chemik zaczął mnie wciągać. Od tego momentu akcja jest sinusoidalna i drżymy o życie Alex, by po chwili czytać jak to chwilowo wiedzie prawie sielankowy żywot, a za moment znów trzymamy kciuki za główną bohaterkę. Wydarzenia z opisu kończą się około 150 strony, a czytelnik nie ma pojęcia czego ma się spodziewać na kolejnych. Jedyne co można robić, to wmawiać sobie “dobra, jeszcze tylko jeden rozdział…”.
Jestem trochę rozczarowana zakończeniem (Magda nie, więc może wymagałam od tej książki niemożliwego), ale pomimo tego i nudnego początku mogę z czystym sumieniem polecić tę powieść nie tylko fanom Meyer, bo to coś zupełnie innego niż jej poprzednie dzieła. Choć książka jest uważana za thriller i kryminał, to ja się na niej nieźle uśmiałam i nawet czegoś nauczyłam.

Czytaliście tę książkę? Planujecie to zrobić? Co sądzicie o twórczości Stephenie Meyer?

Za egzemplarze do recenzji dziękujemy wydawnictwu Edipresse.