Witam wszystkich w ten cudowny dzień! Ptaszki śpiewają, słoneczko świeci, a ja przychodzę do was z całym workiem żalów. Jeśli masz dzisiaj świetny dzień, to nie czytaj tego posta. Jeśli czujesz nienawiść do ludzkości, to zapraszam! Ponarzekajmy sobie razem!
W sumie trochę przesadziłam. No dobra, całkiem poważnie przesadziłam z tym wstępem. Mój temat nie jest spowodowany tym, że ktoś wyrządził mi ogromną krzywdę. Jestem dzisiaj po prostu w bardzo specyficznym humorze i znów traktuję blog jak mój mały pamiętniczek. Jednak jest trochę książkowo, więc nie macie prawa bić!
No ale zastanawiacie się, co też ona gada. Już spieszę z wyjaśnieniem. Dzisiejszymi gwiazdami posta są osoby, które nie potrafią przyznać się do niewiedzy. Sama nie jestem wszechwiedząca. Nie wiem o masie rzeczy, więc jak ktoś mnie o coś pyta, to potrafię przyznać się, że nie wiem o czym mówi. Jeśli uważam, że moja niewiedza jest wstydu warta, to po powrocie do domu siadam przy komputerze i czytam. Moi nauczyciele namęczyli się w podstawówce, żeby wytłumaczyć mi tę magiczną czynność, więc staram się z niej korzystać. Mamy nieograniczony dostęp do informacji, o którym ludzie 20 lat temu mogli tylko pomarzyć, nie bójmy się więc z niego korzystać! Nie bójmy się też przyznać do błędu lub niewiedzy. To nie wstyd, to ludzka sprawa. Nikt nie wie wszystkiego, a tym sposobem łatwiej narobić sobie więcej upokorzenia niż pożytku.
Do grona osób, których do użytku notki nazwiemy Dobłędunieprzyznacz, musimy dodać Jateżtorobiłem Plamisty, który czuje się zagrożony na samą myśl, że ktoś mógł obejrzeć, przeczytać, zrobić cokolwiek, czego on nie miał okazji. Tutaj użyję swojego przykładu, bo zdarzyło mi się z tym osobnikiem spotkać kilka razy i nadal nie potrafię do końca stworzyć jego definicji. Otóż przeczytałam dość dużo książek. Jednak przypatrując się z bliska mojej biblioteczce, można zauważyć, że większość to młodzieżówki i romanse. Czy się tego wstydzę? No co wy. Więc dlaczego, gdy rozmawiam z kimś kto zna moją czytelniczą historię czuję, że próbuje on za każdym tytułem książki przytakiwać, że owszem on też to czytał. Czemu się wstydzi, że akurat tej pozycji nie miał okazji poznać? Czemu zamiast powiedzieć: “Magda, nigdy nie słyszałem o tej książce, ale za to przeczytałem genialny tytuł XXXX”, Jateżtorobiłem włącza swój instynkt obronny i przyklaskuje mi, a jak zadam jakieś konkretne pytanie, nagle traci grunt pod nogami. Ani dla mnie to żadna przyjemność dyskutować o nigdy nieprzeczytanej przez to stworzenie powieści, ani dla niego. Oboje czujemy się zażenowani, zamiast zachować się jak dorośli ludzie, którymi miałam nadzieję jesteśmy. Tak samo jest z każdą inną kwestią. Gazetą, serialem, filmem czy etykietą na płynie do prania, którą czytałam czekając na wchłonięcie maseczki. Do tego dochodzi kwestia, że czuję jakby nie wypadało takiej osoby wypomnieć tego co robi. Co sprawia, że czuję się oszustką i mam wrażenie, że taką osobę to urazi. Z drugiej strony nie powinnam się przejmować jego uczuciami, gdy kłamie mi prosto w oczy. Bycie miłym jest takie trudne i skomplikowane.
Kolejny typ osób, o którym ponarzekam to Wywyższacz Pospolity. On, jako czytelnik zagorzały i znający się na dobrej literaturze, umie ocenić czyjeś umiejętności pisarskie tylko patrząc na tytuł artykułu. Użyję tu znów konkretnego przykładu, choć nie jest to jedyna sytuacja, w której się z tym osobnikiem można spotkać. Fanpage Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki, podzielił się artykułem, w którym informuje, że Cara Delavigne napisała książkę. Jak można były się spodziewać, na Facebooku ludzie nie byli zachwyceni. Pojawiły się osoby, które umieją czytać w myślach na odległość, gdyż “Nie czytam książek celebrytów bo: nie są autorami rzeczywistymi tych książek ,nie interesuje mnie płacenie pieniędzy aby dowiedzieć się o czym myśli celebryta” lub inni, którzy nie zniżyli się do tego by zobaczyć czy może jest informacja o czym owa książka będzie: “a pani cierpi od lat na depresję, książka więc pewnie będzie traktowała o tej chorobie w showbiznesie”. A nawet tacy, którzy oceniają tylko kogoś, bo w sumie jest sławny i przecież dzięki temu dokładnie wiemy jaką jest osobą: “Nie, głupot nie czytam nie interesuje mnie życie seksualne pustych idiotek , owszem przeczytam książkę o człowieku ciekawym”. Na szczęście znalazły się osoby, które potrafią podejść na chłodno do takich sytuacji, więc moja wiara w ludzkość nie zniknęła! Nie wiem czy Cara Delevingne umie pisać. Nie wiem nawet czy to rzeczywiście ona napisała tę książkę. Jako, że Mirror, Mirror ma całkiem ciekawy opis pewnie kiedyś ją przeczytam i wtedy ocenię. Jednak nie dostrzegamy najlepszego aspektu tej całej sytuacji - promowania czytelnictwa. Na samym Instagramie modelkę obserwuje powyżej trzydziestu ośmiu milionów osób. Myślę, że duża część to młode dziewczyny, do których owa lektura jest skierowana. Dzięki temu, że może podziwiają gwiazdę lub po prostu tak jak mnie zaciekawi ich co też wymyśliła, sięgną po tę książkę. Może jakiejś części się spodoba! Może nawet sięgną po kolejną pozycję w tej tematyce! Każdy z nas od czegoś zaczynał, więc może chociaż dla kilku osób Mirror, Mirror będzie książką, dzięki której pokochają czytanie? Tak, to optymistyczny scenariusz. Może to będzie gniot jakich mało i wyjdzie z tego jedno wielkie nic. Warto mieć jednak nadzieję i liczyć na optymistyczną wersję. Wszyscy przecież kochamy książki i chcemy by jak najwięcej ludzi zrozumiało nasze powody. W tym przypadku Wywyższacz Pospolity myśli tylko o sobie i swoich obiektywnych opiniach o książkach. Nie chcemy przecież być tacy sami jak on, prawda?
Na tym zakończę moje biadolenie. Może ktoś z was się ze mną zgadza w podobnych kwestiach, a może miał podobną sytuację? Podzielcie się swoimi doświadczeniami i opinią, z chęcią o nich podyskutuję. Mam nadzieję, że nie zirytowałam was za bardzo swoim tekstem. Pamiętajcie jednak, że takie “otwarcie się” jest czasami dobre, bo mamy okazję pozbyć się negatywnych myśli, więc jak najbardziej do niego zachęcam.