Miłość, która przełamała świat - Emily Henry


Autor: Emily Henry

Tytuł: Miłość, która przełamała świat

Wydawnictwo: YA!

Data wydania: 14 czerwca 2017

Liczba stron: 400

ISBN: 9788328042667



Czym są dla was wakacje? Czasem relaksu, spania do późna i czytaniem książek? Może okresem, w czasie którego planujecie nauczyć się czegoś nowego i skupić na przygotowaniach do kolejnego roku szkolnego? Dla Natalie - bohaterki książki Miłość, która przełamała świat, wakacje okazały się czasem, w którym musiała całkowicie przedefiniować swoje życie i rozwiązać zagadkę, która mogła uratować jej bliskiego. Czy jej się udało? Zapraszamy do recenzji. 

O czym?
Natalie z pozoru jest zwykłą nastolatką. Kończy szkołę, szykuje się na studia, imprezuje ze znajomymi, ale… w dzieciństwie co jakiś czas odwiedzała ją stara Indianka i opowiadała jej bajki na dobranoc. Do tego chwilami świat zmienia swój wygląd, a w tych momentach znajomi Natalie zachowują się tak, jakby jej nie znali. W tym niezrozumiałym dla dziewczyny okresie Indianka pojawia się po raz ostatni z ostrzeżeniem, że ma trzy miesiące, by kogoś uratować. Ale kogo? Na dodatek poznaje chłopaka, który wydaje się pojawiać i znikać w jej realnym świecie… 

Co myśli Natalia?
Gdy Magda przeczytała opis książki i dowiedziała się, że główną bohaterką jest Natalie, która leniwie spędza wakacje, to od razu pomyślała o mnie. Choć liceum skończyłam już jakiś czas temu, a po samym wyrażeniu “leniwe wakacje” miałam wątpliwości co do mojego podobieństwa z główną bohaterką, to postanowiłam sprawdzić czy coś jest na rzeczy.
I okazało się, że faktycznie jest. Z biegiem stron coraz bardziej utożsamiałam się ze swoją imienniczką, aż w końcu nie mogłam się oderwać od tej powieści. Może i nie jestem adoptowana, nie mam wyróżniającego się koloru skóry ani nie lubię sportu, ale wewnętrzne rozterki bohaterki są podobne do moich. Nie jest to dziewczyna, która nagle odkrywa supermoce i jej przeznaczeniem jest uratowanie świata. Jest to zwykła nastolatka wkraczająca w dorosłe życie, której od czasu do czasu przytrafiają się niezwykłe sytuacje.
Sama fabuła szybko nabiera tempa i chwilami dzieje się aż za szybko. Tytułowa miłość rozwija się w mgnieniu oka, ale nie uważam tego za wadę. Historia właśnie tego potrzebowała. Pomysł na wydarzenia początkowo przypominał mi serial Sense8 (no halo, dziewczyna widzi świat, którego nie dostrzega nikt inny poza jedną osobą), później zaczęłam się zastanawiać, czy nie idzie to w stronę Głębi Challengera. To fantastyka czy choroba psychiczna? Tego już musicie dowiedzieć się sami.
Miłość, która przełamała świat okazała się miłą lekturą. Realni bohaterowie i nierealna historia okazała się bardzo dobrym połączeniem. Autorka miała dobry pomysł na fabułę i nie zniszczyła go postaciami czy bezsensownymi wątkami. Czyta się szybko i przyjemnie oraz nie brakuje tu humoru czy chwil na wzruszenie.

Co myśli Magda?
Od miesiąca poszukuję idealnej wakacyjnej książki. Znacie ten typ, prawda? Lekki romans z nutką wątku paranormalnego. Coś co pozwoli całkowicie się odmóżdżyć przy zabawnych, ciekawych bohaterach. Po opisie byłam pewna, że Miłość, która przełamała świat będzie właśnie moim wakacyjnym graalem. Po przeczytaniu tej książki żałuję, że miałam co do niej takie oczekiwania, bo teraz moja opinia jest jeszcze bardziej krytyczna.
Niestety, jedyną pozytywną rzeczą jaką jestem w stanie o niej powiedzieć, to fakt, że autorka miała naprawdę oryginalny i ciekawy pomysł na fabułę. Opowieści indiańskie, czy omamy senne sprawiały, że pierwsze rozdziały naprawdę mnie zaciekawiły. Jednak im dalej w las tym gorzej. Fabuła coraz bardziej zaczęła skupiać się na innych wątkach, niż na głównym temacie. Zamiast czytać z zapartym tchem o tym jak Natalie rozwiązuje zagadkę, którą pozostawił jej tajemniczy gość, ja musiałam zmęczyłam 200 stron jej jęczenia, mazania się i nie zauważania niczego. Bohaterka nie dostrzegała rozwiązań podawanych jej na tacy, a gdy w końcu ktoś wyjawia jej o co chodzi, zajmowało to jakieś dwie linijki.
Bohaterowie również mnie nie zauroczyli i nie uratowali tej historii. Jedyną iskierką nadziei była Alice - uczona, która badała przypadek Natalie. Jej żarty i ciekawe usposobienie sprawiały, że chociaż kilka rozdziałów sprawiło, że mogłam się trochę pośmiać i zrozumieć całą historię. Nie licząc jej, irytującej głównej bohaterki, miałam całą galerię płaskich i nic nie znaczących postaci.
Wiecie co jednak jest najgorsze? Czytając zakończenie byłam wściekła na autorkę, bo po zmianie kilku rzeczy uwielbiałabym tę historię z jej magią, poruszaniem tematu poszukiwania siebie i niebanalnym rozwiązaniem. To jak zakończyła się książka było niewiarygodne i sprawiało, że prawie potrafiłam wybaczyć autorce wcześniejsze przewinienia. Niestety, prawie.

Dla kogo?
Książka ta jest zdecydowanie dla osób lubiących zrelaksować się przy młodzieżówce czy romansie. Jeśli narzekacie na powtarzalność w tego typu powieściach, to Miłość, która przełamała świat raczej was nie zawiedzie. Temat poszukiwania siebie, indiańskie legendy i zakrzywianie rzeczywistości brzmią dla was ciekawie? W takim razie musicie ją przeczytać! 


Jaka jest wasza ulubiona wakacyjna książka? Macie ochotę przeczytać tę powieść? Spotkaliście się kiedyś z motywem indiańskim w młodzieżówkach? 

Za egzemplarze do recenzji dziękujemy wydawnictwu YA!.