Czerwona Królowa - Victoria Aveyard


Autor: Victoria Aveyard

Tytuł: Czerwona Królowa

Wydawnictwo: Moondrive

Data wydania: 18 lutego 2015

Liczba stron: 488

ISBN9788375153323



Niepozorna dziewczyna, okrutny władca i świat, który pragnie rewolucji. Znacie to? Tak, to typowy opis dystopii, czyli popularniejszej tematyki książek młodzieżowych ostatnich lat. Katniss, Tris czy Penryn już stoczyły swoje walki. Teraz czas się przekonać, czy Mare Barrow podoła swojej roli. Zapraszamy na recenzję Czerwonej Królowej Victorii Aveyard.

Witajcie w królestwie Norty - miejscu rządzonym przez posiadających nadludzkie moce srebrnokrwistych, którzy gardzą "zwykłymi" czerwonokrwistymi. Jednak spokój i hierarchia zostają zaburzone, gdy wychodzi na jaw, że Mare Barrow - zwykła dziewczyna o czerwonej krwi - włada siłą potężniejszą od umiejętności jakiegokolwiek srebrnego. Czy okrutnemu władcy uda się przekonać poddanych, że rosnący w siłę czerwoni nie są żadnym zagrożeniem?


RECENZJA MAGDY
Z ciekawości sprawdziłam kiedy wydano tę książkę. Okazało się, że było to 18 lutego 2015 roku. Minęły już dwa lata od momentu przeczytania tej pozycji, więc moje odczucia do niej z czasem się zmieniły. Zaczęłam dostrzegać inne walory i niedociągnięcia. Czy Czerwona Królowa mi się podobała? Wtedy bardzo. Z czasem i kolejnymi częściami zauważyłam coraz więcej wad, jednak to przecież debiutancka powieść autorki. Postaram się więc opisać co czułam “wtedy” i co czuję “teraz” w stosunku do tej książki. Mam nadzieję, że nie będę zbyt krytyczna.
Zacznijmy od tego, że na swoim koncie mam wiele pozycji w podobnej tematyce. Niektóre były dobre, inne tragiczne. Im więcej tytułów było za mną, tym trudniej było znaleźć coś “nowego”. Nie mówię tu o całkowitym zerwaniu z schematem niepozornej bohaterki, złego władcy i rewolucji - to jest po prostu część tego gatunku. Cała magia w tym, żeby opisać wydarzenia i stworzyć taki świat, który mimo znanych sztuczek autorów, pozwoli nam się w nim zanurzyć i który całkowicie nas wciągnie. Victorii Aveyard się to udało. Stworzyła magiczny świat i bohaterów, w których nie dało się nie zakochać. Jest to jeden z kluczy do sukcesu i jeden z powodów tak wielkiej popularności tej serii.
Zacznijmy od przyjemniejszej części, czyli od zalet książki. Jak mogliśmy się spodziewać po opisie książki, zawiera ona pewien schemat, który czasami daje o sobie znać. Mimo wszystko autorka tak sprawnie manipuluje akcją, że gdy już zaczniemy czytać, to przepadniemy. Nie da się odłożyć tej książki i powiedzieć: “Nie ma sensu dalej czytać”. Mimo, że nie raz i nie dwa zastanawiałam się czy główna bohaterka jest taka głupia z natury czy tylko udaje, to poboczne postacie zapewniały nam wystarczający powiew świeżości, żeby mankamenty postaci Mare zignorować. Do tego nie obyło się bez intryg, tajemnic i porządnej dawki terroru, w którym lubował się władca Norty. Ciekawym pomysłem było też połączenie tradycyjnej monarchii z elementami współczesnej technologii.
Niestandardową też rzeczą był sposób poprowadzenia wątku miłosnego, a w sumie jego brak. Przynajmniej nie takiego jakiego spodziewałby się czytelnik po dystopii. Jakieś zalążki miłości są, ale tak naprawdę ta kwestia się nie rozwija. Co nie znaczy, że nie mam swojego ulubieńca. Mimo, że w książce pojawiają się hasła miłość czy pożądanie, to w dużej mierze są one używane w kontekście broni, a nie romantycznego związku.
Uważam, że również czuć, że to debiut autorki. Zamiast skupiać się na istotnych momentach i przemyśleniach bohaterów, to dostajemy lanie wody. Oczywiście momentami, nie przez całą książkę. Z drugiej strony autorka zgrabnie opisuje nam tło wydarzeń, więc czytając mamy przed oczami rzeczywisty wygląd pomieszczeń czy ulic. Odbiór tego w dużej mierze zależy od indywidualnych upodobań czytelnika. Dla mnie takie rozwiązanie było pozytywną rzeczą. Dzięki temu nie wiedziałam do końca czego się spodziewać po bohaterach, co sprawiło, że pod koniec książki przeżyłam prawdziwy szok.
Czas na wady. Jest w tym trochę czepialstwa, ale jednak nie mogę tego przemilczeć. Niektóre wydarzenia w książce są pozbawione logiki. To tak jakby autorka założyła, że postać X musiała być początkowo w tym miejscu, a później w innym. Ważna była jej obecność, ale sposób dostania się do celu to już szczegół. Przez to mamy kilka bezsensownych rozwiązań poprowadzenia fabuły. W sumie takie drobne błędy logiczne przewijają się przez całą książkę.
Kolejną ważną kwestią jest Mare Barrow, czyli główna bohaterka Czerwonej Królowej i jednocześnie najgorzej wykreowana główna bohaterka z jaką miałam okazję obcować. Jest tak schematyczna, że to aż boli. Choć może moja ocena jest zbyt krytyczna, bo przecież to jednak dziewczyna, która została wyrwana ze swojego życia i wrzucona do świata dla niej całkowicie obcego. Jednak czy próba przechytrzenia swoich prześladowców, niczym Kestrel z książek Marie Rutkowski, zakończy się dla niej sukcesem?
Na szczęście nie samymi głównymi bohaterami człowiek żyje, a tu Victoria już pokazała co potrafi. Stworzyła całą galerię różnorodnych postaci, które z każdym rozdziałem coraz bardziej nas zaskakują i ukazują nam historię królestwa, rodziny panującej oraz związanych z tym wszystkim wydarzeń. Jest ich zbyt dużo, żeby każdego chociaż pokrótce opisać, ale myślę że każdy znajdzie kogoś, komu będzie kibicował.
Podsumowując, mogę stwierdzić, że Czerwona Królowa nie jest ani dobrą ani złą książką. Myślę, że intryguje i przedstawia ciekawą historię, jednak z drugiej strony ma wady, które wytrawnego czytelnika tego gatunku mogą zniechęcić. W tym momencie może się wydawać, że to negatywna recenzja, jednak ja naprawdę tę książkę lubię. Mam swoich ulubionych bohaterów i czekam na wyjaśnienie wielu kwestii, które sprawiły, że nie mogłam nie sięgnąć po kolejne tomy. Jak wspomniałam na początku, moje odczucia zmienił czas. Jednak jeśli jesteście fanami serii Dotyk Julii czy Mroczne umysły to pokochacie tę książkę.


RECENZJA NATALII
W książkowym świecie co jakiś czas zmienia się moda na tematykę powieści. Kiedyś były to wampiry, teraz retellingi, a między nimi był złoty czas dystopii. Każdy z tych nurtów rządzi się swoimi prawami i schematami. Wystarczy, że usłyszymy słowo dystopia i już mamy swoje wyobrażenia co do akcji dziejącej się w danej książce. Jednak czy szablon ten dotyczy Czerwonej Królowej?
Na świecie zapanowała Nowa Era, a ludność została podzielona ze względu na kolor krwi. Srebrnokrwiści czują się lepsi przez to, że w zależności od tego z którego rodu pochodzą, władają różnymi mocami. Mogą panować nie tylko nad żywiołami jak ogień, ale też nad żelazem czy myślami. Właśnie dlatego to oni władają królestwem Norty i zajmują wszystkie ważne stanowiska w kraju. Z kolei czerwonokrwiści są najniższą warstwą społeczeństwa, walczącymi o przeżycie każdego dnia. Jeśli któryś z nich po osiągnięciu osiemnastego roku życia nie ma mistrza, u którego uczy się zawodu, to wtedy musi wstąpić do wojska. Dla nich to jest prawie równoznaczne z wyrokiem śmierci. Porządek ten jednak burzy Mare, siedemnastoletnia czerwonokrwista. Przez zbieg okoliczności dostaje pracę na dworze królewskim, a tam wychodzą na jaw jej niesamowite umiejętności, których nie mają nawet błękitnokrwiści.
To z jej punktu widzenia poznajemy całą historię, która co niektórym może wydawać się znajoma. Podział społeczny, okrutna władza, buntownicy, czyli innymi słowy typowa dystopia. Schemat pogania schemat, przez co rozwijająca się akcja nie jest dla nas dużym zaskoczeniem. Jak dla mnie to taka Niezgodna, Rywalki i Akademia wampirów w jednej powieści. Czuć inspirację innymi młodzieżówkami oraz fakt, że jest to debiut autorski Victorii. Dużo zbędnych opisów otoczenia sprawia wrażenie, że fabuła się wlecze, ale wcale tak nie jest. Mimo tych wad książkę czyta się bardzo szybko i z zapartym tchem kibicuje głównej bohaterce.
A robi się to mimo tego, że Mare jest jedną z tych osób, które przez swoje decyzje mamy ochotę zabić. To niesamowite, że można wykreować postacie poboczne i fabułę tak, że mimo denerwującej czerwonokrwistej nadal trzymamy za nią kciuki i mamy nadzieję, że jej misja zakończy się powodzeniem. Wszystko to dzięki jej świetnym sprzymierzeńcom i jeszcze lepiej napisanym wrogom. Jednak muszę pochwalić Mare za to, że uczucia do płci przeciwnej jej nie ogłupiają i nie mamy tu do czynienia z kolejnym ckliwym romansem, rozwijającym się w tle rewolucji.
Choć to typowa młodzieżówka, to podczas czytania towarzyszył mi cały wachlarz emocji. Radość, smutek, niedowierzanie, irytacja. Wczułam się w świat wykreowany przez Victorię i cieszę się, że to jeszcze nie koniec przygód Mare. Dziewczyna ma szansę pokazać nam, że te denerwujące decyzje które podejmuje, mogą być częścią większego, przemyślanego planu (oby tak było).

Myślę, że z czystym sumieniem mogę polecić Czerwoną Królową. Jeśli ktoś nie czytał wielu książek tego typu, to pojawiające się tutaj schematy nie będą mu przeszkadzać. A tym, którzy mają za sobą dużo takich powieści, rozrywki dostarczy wyszukiwanie podobieństw do innych młodzieżówek. Ja dobrze się bawiłam dzięki temu drugiemu powodowi, ale też zżyłam się z bohaterami i mam nadzieję, że zagoszczą oni na dłużej w kolejnych tomach.



Jeśli nadal nie wiecie czy Czerwona Królowa przypadnie Wam do gustu, to zapoznajcie się z jej fragmentem.
Przekonałyśmy Was do sięgnięcia po tę serię? Specjalnie dla Was mamy kod na 30% zniżki!



Czytaliście Czerwoną Królową? Jesteście w #teamCal czy #team Maven? Jeśli nie, to macie ochotę sięgnąć po tę książkę?